Uczniowie Niepublicznego Gimnazjum „Krok za krokiem” w Zamościu Żaneta Cieśluk, Michał Nowosadowski i Dominik Czarnecki to ambitni
i dobrze rokujący młodzi ludzie. Planując swoją przyszłość realizują swoje pasje sportowe i  stawiają pierwsze kroki jako dociekliwi dziennikarze. Poniżej zapis ich pierwszego wywiadu prasowego z utytułowanym żeglarzem, 15 krotnym Mistrzem Polski i uczestnikiem Igrzysk Paraolimpijskich w Atenach w 2004, Piotrem Nowakiem.
  

 

 

 

 

Piotr Nowak, żeglarz, instruktor, taktyk, strateg, 15 krotny Mistrz Polski w różnych klasach, uczestnik Igrzysk Paraolimpijskich w Atenach z 2004 roku, przez 8 lat był sternikiem reprezentacji Polski żeglarzy niepełnosprawnych, analityk ekonomiczny, zasłużony dawca krwi, mąż i ojciec. 

                                         

 

    

 

                                                                                                                                                                                                                                                                                       Na zdjęciu od lewej: Żaneta Cieśluk, Michał Nowosadowski, Dominik Czarnecki

Na zdjęciu od lewej: Żaneta Cieśluk, Michał Nowosadowski, Dominik Czarnecki

 

Żaneta, Michał i Dominik: Jak się zaczęła Pana przygoda ze sportem?

Piotr Nowak: Sportem interesowałem się od dziecka. Lubiłem kopać w piłkę z chłopakami lub grać w kosza. W piłkę nożną w polu nigdy nie byłem zbyt dobry, za to bramkarzem całkiem niezłym. W koszykówkę szło mi już dużo lepiej, bo tu więcej pracowało się rękami niż nogami. Ale to były takie podwórkowe rozgrywki.

Kiedy w wieku 10 lat byłem na obozie harcerskim, poznałem pewnego sportowca, który nie miał jednej nogi i biegał na kulach w półmaratonach. On pokazał mi tę dyscyplinę i zachęcił do pierwszych treningów. Pod koniec obozu rozegraliśmy zawody, w których ścigaliśmy się wokół placu apelowego na kulach. Wygrał, ale byłem bardzo blisko za nim. Wtedy pierwszy raz poczułem coś dziwnego. Poczułem, że gdybym miał szansę jeszcze trochę potrenować, mógłbym go wyprzedzić, wygrać. Na tym samym obozie pierwszy raz wsiadłem na żaglówkę, na pokładzie której miejscowi harcerze pokazywali nam uroki jeziora Gopło. Nie wiedziałem wtedy, że ta przejażdżka wpłynie w przyszłości na moje dalsze losy.

Kilka lat później tata znalazł w gazecie artykuł o działalności Klubu Sportowego Niepełnosprawnych „START”. Zaprowadził mnie tam. Okazało się, że sekcja koszykówki jest jedynie na wózkach, a ja nie chciałem siadać na wózek. Mieli za to sekcję siatkówki. Zapisałem się. Później klub wyprowadził mnie z sali sportowej na akweny.

 

Ż., M., D.: Kto pomógł Panu rozwinąć tę pasję?

P.N.: W życiu młodej osoby najważniejsi są rodzice. To oni zasiewają ziarno pasji, oni pomagają je rozwijać. Największe osiągnięcia mają ci sportowcy, którym od samego początku pomagali rodzice. Liczy się nie tylko pomoc w uczęszczaniu na treningi ulubionej dyscypliny, ale również, a może przede wszystkim wsparcie duchowe i emocjonalne. To rodzice są najgorliwszymi kibicami sportowca, o którym jeszcze nie słyszał cały świat. To ich wsparcie pozwala rozwijać umiejętności, pokonywać trudne chwile i konsekwentnie dążyć do celu. Później pojawia się jeszcze wiele osób, jak trener, sympatia, starsi koledzy, ale na początku są rodzice.

 

Ż., M., D.: Ile czasu Pan poświęcał na trening?

P.N.: Kiedy biegałem na kulach trenowałem 3-4 razy tygodniowo. Były to siłownia, basen i bieganie, bieganie, bieganie w różnych warunkach pogodowych, na różnych trasach i podłożach.

Treningi siatkówki w klubie odbywały się 2 razy w tygodniu. Do tego były jeszcze zawody w weekendy i dwa dwutygodniowe zgrupowania w roku Na basen chodziłem wtedy sporadycznie i głównie dla rekreacji. Dopiero, kiedy zostałem powołany do kadry narodowej treningi miałem znacznie częściej. Do pracy w klubie doszły wtedy jeszcze treningi indywidualnie rozpisane przez trenera (głównie ćwiczenia w domu). Kadra narodowa zbiera się 4 razy w roku na miesięcznych zgrupowaniach oraz uczestniczy w kilku tygodniowych turniejach.

Żeglarstwo natomiast charakteryzuje się zupełnie innym rytmem przygotowań. Ponieważ jest uzależnione od pogody, również treningi podlegają sezonowości. Zimą spędzamy więcej czasu na opracowywaniu założeń taktycznych, poszerzaniu wiedzy i ćwiczeniu kondycji fizycznej, latem wychodzimy na wodę i na tej wodzie spędzamy bardzo dużo czasu. W sezonie (od marca do listopada) przebywałem na wyjazdach około 150-180 dni, w sezonie olimpijskim jeszcze więcej.

 

Ż., M., D.: Czy  Panu, jako osobie niepełnosprawnej, trudno było zaistnieć w sporcie?

P.N.: Sport niepełnosprawnych cieszy się dużo mniejszym prestiżem niż sport ludzi zdrowych. Według mnie niesłusznie, bo to niepełnosprawny musi wkładać znacznie więcej ducha i woli walki, aby osiągać dobre wyniki. Ale jest nas mniej w mediach i w ludzkiej świadomości, a to powoduje, że znacznie trudniej o finansowanie tego sportu. Dlatego jest trudniej. Jeśli chodzi natomiast o kwestię, czy niepełnosprawność utrudnia zaistnienie w sporcie, to muszę stanowczo stwierdzić, że jeśli niepełnosprawny, który na co dzień musi pokonywać znacznie więcej przeciwności, niż osoba zdrowa, postanowi coś osiągnąć, to osiągnie.

 

Ż., M., D.: Które z osiągnięć uważa Pan za najważniejsze?

P.N.: Udział w Igrzyskach Paraolimpijskich. Jest bardzo wiele różnych zawodów, na które sportowcy jeżdżą zdobywać medale, doświadczenie, punkty w rankingach. Aby pojechać na Igrzyska trzeba w dłuższym okresie wykazać swoją wartość. System kwalifikacji na Igrzyska trwa nawet kilka lat. Przez cały ten czas trzeba być bardzo zaangażowanym w to co się robi i utrzymywać się w dobrej formie. Aby być dobrze przygotowanym prowadziliśmy długi, kompleksowy, ośmioletni program przygotowań. W tym czasie wydarzyło się wiele trudnych chwil, jednak nie poddaliśmy się i pracowaliśmy wspólnie, aby osiągnąć nasz wymarzony cel. Udało się.

 

Ż., M., D.: Czy jest Pan spełniony jako sportowiec?

P.N.: I tak i nie. Tak, bo zdobyłem naprawdę wiele, więcej niż wydawało się, że zdobędę.  Nie, bo wiem, że gdybym miał szansę na takie samo wsparcie, co moi sprawni koledzy, to wysiłek, który włożyłem dałby znacznie większy rezultat i osiągnąłbym jeszcze więcej.

 

Ż., M., D.: Czy interesuje się Pan innymi dyscyplinami sportu i czy uprawia Pan inne dyscypliny sportowe?

P.N.: Interesuję się. Lubię sporty zimowe, szczególnie te, które nie są zbyt popularne, jak curling, czy biathlon. Lubię również piłkę ręczną. Osobiście jednak już tylko żegluję.

 

Ż., M., D.: Czy istnieją w Polsce organizacje państwowe lub inne,  które pomagają osobom niepełnosprawnym rozwijać swoje pasje?

P.N.: Tak. Jeśli chodzi o organizacje zajmujące się sportem niepełnosprawnych, to główną z nich jest Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych. Jest również wiele organizacji lokalnych, takich jak mój klub KSN START Warszawa, czy Integracyjny Klub Sportowy. Ostatnio słyszałem również o stowarzyszeniu zajmującym się ampfutbolem. W innych miastach i województwach również takie są.

 

Ż., M., D.: Czym się Pan zajmuje na co dzień?

P.N.: Pracuję jako analityk ekonomiczny w jednym z największych szpitali w Polsce, ale jestem również specjalistą ds. marketingu internetowego.

 

Ż., M., D.: Co lubi Pan robić w wolnym czasie?

P.N.: Interesuję się historią, polityką i ekonomią. Dużo na ten temat czytam, oglądam programów popularno-naukowych, informacji. Staram się bywać w różnych ważnych dla mojego miasta miejscach, spotykać z interesującymi ludźmi, zdobywać wiedzę, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

 

Ż., M., D.: Jakie ma Pan cele w życiu?

P.N.: Żyć długo i szczęśliwie. Mieć tyle czasu, ile potrzeba, żeby realizować swoje pasje. Mieć rodzinę, która będzie ich częścią.

 

Ż., M., D.: Czy udało się Panu spełnić największe marzenia?

P.N.: Nie wiem, co znaczy „największe”. Udało mi się spełnić wiele marzeń i wiele z nich zamienić w cele. Wierzę, że realizacja największych marzeń jeszcze przede mną. To pobudza do działania i nie pozwala zbyt długo oglądać się wstecz, a najważniejsze, że motywuje.

 

Ż., M., D.: Co by Pan poradził osobie niepełnosprawnej, która chce dojść do swojego wymarzonego  celu?

P.N.: Postawić sobie cele jeszcze ambitniejsze, a potem podzielić je na mniejsze etapy, które łatwiej realizować i mieć dużo i często małe sukcesu prowadzące do dużego celu. Jednak nade wszystko trzeba zacząć, a to jest pierwszą najtrudniejszą rzeczą. Jak mawiał Bilbo Baggins z „Władcy pierścieni” „… Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku …”. Drugą niezwykle trudną rzeczą jest nie zawrócić, kiedy jest trudno, a z pewnością będą takie chwile i pokusa powrotu będzie niezwykle silna.

 

Ż., M., D.: Czy chciałby Pan coś jeszcze dodać?

P.N.: Podział na niepełnosprawnych i sprawnych jest często podziałem sztucznym. Osoby niepełnosprawne, jako ludzie, tak naprawdę niewiele różnią się od sprawnych, mają tylko mniejsze szanse, żeby to pokazać.

 

Ż., M., D.: Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy jeszcze wielu sukcesów na polu sportowym i osobistym.

 

ZOBACZ GALERIĘ